Czy wiecie, jak brzmi najczęściej wypowiadane przeze mnie pytanie?
To proste.
"Kto znowu porozwalał te zabawki?"
Oczywiście, jest to pytanie retoryczne.
Winowajca się na ogól nie znajduje.
Dzisiaj:
Wchodzę do pokoju dzieci.
- Kto znowu porozwalał te zabawki? - pytam.
W pokoju jest Olek.
Patrzy na mnie zdziwiony.
Powtarzam pytanie.
Na co Olek:
- Na mnie nie patrz. Ja się znam tylko na cudach.
Teraz ja patrzę na niego zdziwiona.
- To może mi powiesz, jakim cudem, wszystkie zabawki są porozwalane po pokoju?
- Mamo, Adaś się na tym zna lepiej. On ma większe doświadczenie w rozwalaniu.- informuje mnie Olek.
Wołam Adasia.
Powtarzam pytanie.
Teraz Adaś patrzy na mnie zdziwiony.
- Ale, o co Ci chodzi, Mamo? - pyta.
- Wiesz, bo wydawało mi się, że wczoraj Wasz pokój był bardzo ładnie posprzątany.
- Ojjjj, Mamoooo. Bo to było wczoraj...
- No i ... ?
- Bo to wszystko wina taty.
- Taty?
- Tak. Bo widocznie zapomniał posprzątać zabawki przed wyjściem do pracy.
- Aha... To może zrobicie mu niespodziankę i pięknie posprzątacie, żeby znowu mógł się pobawić?
Adaś rzucił okiem na pokój. Chwilę pomyślał. Niemal gołym okiem było widać, jak zapala się mu lampka w głowie. Klasną w dłonie i powiedział:
- Oświeciło mnie! Nie ma sprawy, Mamo! Już wiem, jak to szybko posprzątać.
- Tak? To świetnie!
Adaś zwrócił się teraz do młodszego brata:
- Chodź Olek. Będziemy budować katapultę.
Tak więc chłopcy budują katapultę, którą próbują wrzucać klocki do pojemnika. Klocki lądują oczywiście wszędzie, poza pojemnikiem. W pokoju jest nadal bałagan, ale czy to jest ważne? Nie :)
Ważne jest to, że od godziny jest cicho. Dzieci naprawdę fajnie się bawią, a ja piję sobie herbatę z imbirem i piszę bloga. W ciszy :)