piątek, 21 marca 2014

Handel (z) mamą


- Mamo, bawmy się w kupowanie! - zarządził Olek.
- No dobrze. A kto będzie sprzedawcą? - pytam.
- Ja. A Ty "kupowaczem".
- Hmm... Może klientem?
- Nie, może kupowaczem.
- Ok. Poproszę ten samochód. Ile on kosztuje?
- Nic. Jest za darmo.
- A ten wóz strażacki, ile kosztuje?
- Też jest za darmo.
- A ile kosztuje ta tarcza rycerska?
- To tarcza z czasów mojego dzieciństwa. - wyjaśnia czteroletni Olek.
- Ach, tak. To pewnie jest bardzo droga? Ile ona kosztuje?
- Nic. Jest za darmo.
- Ooo! Co za fajny sklep, wszystko jest za darmo. Ale wiesz, taka zabawa w sklep jest nudna, skoro wszystko jest za darmo i nie można płacić i dostawać paragonu "na niby".
- Bo to nie jest zabawa w sklep, ani w płacenie. To zabawa w kupowanie.

...

Po 20 minutach zabawy w kupowanie:
- Olek, ja już mam dość. Wyczerpały mi się wszystkie pomysły na to, co mogłabym jeszcze kupić w tym Twoim sklepie. Chyba zaraz kupię Ciebie, albo Ty mnie. - żartuję.
- No co Ty. Ciebie nie można kupić ani sprzedać w sklepie. Mamy nie kupuje się w sklepie! - odpowiada mocno zdziwiony moją niewiedzą. - Ciebie to można sprzedać tylko na targu staroci.


1 komentarz: