środa, 16 kwietnia 2014

Dzielny jak przedszkolak


Nie łatwo jest pójść do nowej pracy, choć, mniej więcej, wiemy co nas tam czeka. Wiemy, że o 16:00 stamtąd po prostu wyjdziemy i wrócimy do domu. Mimo to, nie zawsze czujemy się pewnie, zwłaszcza na początku.
Nie jest to łatwe. 
Od środka zżera Cię stres, a Ty cały dzień się uśmiechasz. 
No, ale przecież robisz to dobrowolnie...

A, czy... zastanawiałeś się kiedyś, co czuje 3-letnie dziecko oderwane od mamy, która jest dla niego całym światem i zostawione na 8 godzin w przedszkolu?...

- Nie smuć się, mama niedługo po Ciebie przyjdzie. - słyszę często pocieszający głos przedszkolanki, starającej się uspokoić te ... słabsze dzieci...

Nie jest łatwo pójść do przedszkola.
Wymaga to nie lada odwagi. 

Olek jest naprawdę dzielny.
Jestem z niego bardzo dumna.
Ale właściwie dlaczego?
Czy dlatego, że nie płacze, nie narzeka, bez marudzenia wstaje i idzie do przedszkola?
Czy to, że na nic się nie skarży oznacza, że wszystko jest ok?
Przecież 3-4 latki nie zawsze potrafią w pełni wyrazić swoje emocje.

Jestem dumna ze swojego synka, ponieważ on mi mówi, że jest mu smutno, ale nie chce powiedzieć dlaczego, żebym ja nie była smutna...
Jest mu ciężko, ale dzielnie walczy ze swoimi trudnościami, z tęsknotą,... ponieważ bardziej zależy mu na tym, żeby mnie nie zasmucić, niż na znalezieniu pocieszenia dla siebie. 
I, pomimo, że to mój syn, czasami naprawdę trudno mi uwierzyć, że małe dziecko może tak silnie wyrażać miłość do matki - wybierając własne cierpienie, aby nie sprawić przykrości najbliższej osobie...

Czasami tylko, kiedy go odbieram i zejdziemy już przebierać się do szatni, Olek mocno przywiera do mnie całym swoim ciałkiem, a głowę wtula w moją pierś...
Po dłuższej chwili podnosi głowę, bierze mnie za rękę, i z wymuszonym uśmiechem mówi:
- Mamusiu, chodźmy do domu.
Tylko,... nie wiadomo czemu,... na bluzce, znajduję potem małą, mokrą plamę...
Mój Boże, jakie to musi być dla niego trudne.
Ale, nie mówi nic.
Zawsze odpowiada, że w przedszkolu było dobrze.

Dzisiaj podszedł do mnie w kuchni i zaczął nagle:
- A w przedszkolu, to trzeba mieć zawsze uśmiechniętą minkę...
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Tak, Kochanie. W przedszkolu dzieci się bawią, pani wymyśla ciekawe zabawy. Jest wesoło.
- Ale mi dzisiaj schodziła minka... - dodaje po chwili.
- Jak to, schodziła Ci minka? - pytam.
- Uśmiech mi schodził i buzia robiła się smutna.
Zaczęłam się niepokoić.
- A dlaczego robiła się smutna? - pytam.
Olek się zastanawia, co odpowiedzieć. Po chwili mówi dalej:
- Ale jak mi schodziła minka, to ja się chowałem, żeby pani nie widziała, bo trzeba mieć uśmiechniętą buzię, prawda? - kończy już prawie przez łzy.
- Nie, Kochanie. Kiedy jest Ci smutno, trzeba o tym powiedzieć. Inaczej nie da się rozwiązać problemu.
Podczas rozmowy okazało się, że koledzy nie zaprosili go do zabawy, a on chciał być dzielny, żebym ja się nie martwiła, że w przedszkolu źle się bawi...

Teraz już wiem, że to właśnie w przedszkolu uczymy się radzenia sobie z  najtrudniejszymi sprawami. Potem... tylko powielamy schematy...

Tylko nie wiem, jak moje, matczyne serce dotrwa do końca przedszkola Olka :-)





2 komentarze: