poniedziałek, 4 listopada 2013

Nauka w domu



Adaś spędza dzień w domu. (Oczywiście chory).

- Poćwiczymy Twoje rysowanie. Co Ty na to? - pytam.
- Wiedziałem, że w końcu to wymyślisz. - odpowiada z naburmuszoną miną.

Adaś nie cierpi szlaczków i kolorowanek. Woli rysować własne "projekty".

- Adaś, trzeba.
- No doooobraaaa....

Szlaczek zrobił, o dziwo, całkiem dobrze, choć zajęło mu to 1/10 sekundy.

Następnie, dałam mu do pokolorowania obrazek z rowerzystą.
Zaglądam po chwili i co widzę:
Adaś nie pokolorował nic na obrazku. 
Za to: rowerzyście domalował gwiazdki wokół kasku, tłumacząc, że przed chwilą spadł z roweru. Do kierownicy dorysował prędkościomierz ze "100" na liczniku, bo to przecież szybki rowerzysta. Twarz zamalował na czerwono, bo tak się zmęczył podczas szybkiej jazdy. A włosy na siwo, bo... tak w ogóle, to może to był dziadek...

Praca skończona. 
Ja uradowana, bo kolorować nie potrafi i nie chce, ale historyjkę wymyślił całkiem fajną.

- Adaś, to może będziemy liczyć? - pytam.
- Tak. - odpowiada krótko.

Przynoszę mu pudełko wypełnione kasztanami.
- Proszę. Ja idę do kuchni, a Ty licz na głos, żebym słyszała.

No cóż.
Kasztany nie zostały policzone. Powstała za to kasztanowa galaktyka na podłodze, w tym kilka całkiem dobrze ułożonych gwiazdozbiorów.


- Adaś, czemu nie liczysz?
- Liczę.
- Tak? A co?
- Odległości między gwiazdami.
- Aha...

- To może, po prostu, idź układać klocki.
- Zajrzyj do pokoju. Ułożyłem fabrykę z taśmociągiem. Użyłem do tego gumowej gąsienicy.

- Hmm... To może ja pójdę się pouczyć ...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz