piątek, 21 czerwca 2013

Punkt 1: Mamy noszą sukienki

Pewnego czerwcowego dnia Adasia i Olka odwiedziła niespodziewanie babcia.
Chłopcy bardzo się ucieszyli z tej wizyty, tym bardziej, że babci towarzyszyła ich ulubiona ciocia.
Od razu nastąpiła prezentacja nowych zabawek, rysunków i umiejętności.
W końcu przyszła też pora na koncert Adasia.
Adam zasiadł do pianina, a panie rozsiadły się na kanapie.

Olek obserwował...

Kiedy Adaś skończył grać, Oluś zarządził, że teraz będzie jego występ.
Babcia i ciocia ponownie, z wielką gracją, zasiadły na kanapie, a Olek grał.

Po jakimś czasie, Oluś wielce dumny z pochwał, które otrzymał po swoim koncercie przyszedł do mnie do kuchni.
Popatrzyłam na niego i trochę mi się zrobiło żal, że tak zbagatelizowałam jego grę na pianinie.
Pomyślałam, że pewnie poczułby się bardziej szczęśliwy, gdybyśmy wszyscy przyjęli jego zaproszenie na koncert.
Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia...
A może przez to poczuł się gorszy od brata...
Postanowiłam to czym prędzej naprawić.
Biorę go za rączkę i z czułością pytam:
  - Oluniu, zagrasz teraz dla mamusi?

Wyczekuję entuzjazmu w jego oczach i radosnego: "tak, chętnie".

Tymczasem Olek... zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów i odrzekł krótko:
- Nie mogę dla Ciebie zagrać. Ty nie masz takiej pięknej spódniczki jak ciocia i babcia.



*******


Kilka miesięcy temu.

To był jeszcze ten czas, kiedy Olek na południowe drzemki miał zakładaną pieluszkę.
Pewnego razu, kiedy się obudził, zauważyłam, że pielucha jest mokra.
Próbując mu jakoś zwrócić na to uwagę, mówię:
- Olek, co z Ciebie za prawie przedszkolaczek, co sika do pieluchy.
Na co Olek spojrzał na mnie i rzekł:
- Mamo, a co z Ciebie za dziewczynka, co chodzi w spodniach.



 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz